[PL] Wiersze dla Berserkerów – 3
Obowiązki
Zolnierzu, stoj w szeregu rowno
Rozkazow wodza sluchac masz
Nie jeczec gdy ci niewygodnie
Lub gdy maszerujesz trzy dni az
Tyranem jest, lecz to twoj zwierzchnik
Gdys nieposluszny, czeka cie bat
Lecz gdys poslusznym jest zolnierzem
Zol swoj otrzymasz i bedziesz rad
Z lupow dostaniesz tez co nieco
Jak sie nalezy ci za te krew
Co ja przelewasz w imie Armii
I za twej broni stalowy spiew
Nie rabuj swoich, zas wroga niszcz
Cywilow czasem zyciem daruj
Zyczenie dowodcy swego zisc
Przy lupow zdobyciu sie staraj
uczciwy z wodzem swym zawsze badz
Kolegow wspieraj gdy slabsi sa
W Armii porzadku nigdy nie mac
Gdyz Armia jest dzis rodzina twa!
Obrońcy
Nad Wyspami ksiezyc srebrny
Wokol Wysp – blekitne morze
Miejsce jako kazde inne
Lecz pola tu nikt nie orze
Tutaj polem morza fale
Owocami – ryby, kraby
Albo bogactw skrzynie pelne
Gdy powroca w dom wyprawy
Gdy powroci, skarbem ciezka
Armii flotylla jarlowej
A mieszkancy wszyscy razem
Sie raduja w porze owej
Lecz nie o tym mysl, poeto
Nie o skarbach, rybach, krabach
Lecz o bohaterstwie Armii
W tych okrutnych, ciezkich czasach
Bronia Wysp, a bronia dzielnie
Nikt z ich wrogow nie ruszyc
Ni mieszkancow, ni obroncow
Kazdy zdazyl sie nauczyc
Nauka prosta – bijesz – zginiesz
Od toporka, miecza, noza
Lecz nadziei zadnej nie miej
Szybko zbadasz tu dno morza
Wiec nie ruszaj Skellige, wrogu
Na ten brzeg nie stawiaj stopy
Bo cie Armia wnet odnajdzie
I los czeka cie okropny…
Poświęcona Morzu
Oczy zielone jak dwie morskie fale
Usta karminem korali czerwone
Wlosy lsnia czernia nieprzeniklej nocy
A czolo biale jak welinu skrawek
Cialo takowe – o, kazdego skusi!
Usmiech, mrugniecie – pociaga kazdego
A mi – co dala natura, procz duszy?
Co sciagnie na mnie wzrok mego milego?
Cera ma ciemna, wiatrem wysmagana
A dlonie twarde, struna wyrobione
Oczy mam jasne i jak metal twarde
A wlosow barwa bliska jest stalowej
Ani pieniadza, ni-li tez rodziny
Ni rodu slawy nie niose ze soba
W zyciu mym nie ma ni jednej godziny
Co czaru dodac moglaby mym slowom
Czaru powagi i czaru waznosci
Co reke moja zrobilby cenniejsza
Coz – tedy panna zostac mi los kaze
Wiec panna bede – niezamezna zawsze
Bo dlon ma twarda a jezyk zbyt ostry
Vy to wytrzymal – czy to elf czy czlowiek
A ze ze srebra me oczy i wlosy
To pewnie nieco odstraszac i moze…
Wiec morzu dusze i morzu swe serce
Oddaje dzisiaj i – gdym juz na Wyspach
Od zycia nigdy nie pragne juz wiecej
Nad sztuke moja i buklaczek wina
Płynąc
Jak w powietrze wyniesiona skrzydel ruchem
Tak na statku sie jak mewa czuje biala
Niosa fale mnie daleko, wprzod, w nieznane
A ja stoje i w rozbryzgach piany tone
Lira moja drzy w mych dloniach leciutenko
Czeka slow rozkazu, aby glos z sie wydac
Jeno szarpne struny jej ostroznie zaraz
A zaspiewa glosem czystym jak morz fala
Syren pieknych w morskiej wodzie mieszka wiele
Lecz na statku tym jedyna tylko jestem
Stad sie zaden na nie zeglarz nie zlakomi
Czar mej piesni przegna wszystkie i pokona
Fale cicho szemrza morskie opowiesci
Natchnien blyski niosa mi na grzbietach swoich
Chcialabym wraz z nimi w wodzie plynac
Lecz tu stoje, na pokladzie, z zeglarzami
Lira moja czeka jeno dloni mojej
Struny drza, bo sa melodii morskich pelne
Wiec niech niosa zagle statek, a mnie na nim
I poplyne… o mew bialych skrzydlach marzac
Młody marynarz
Swiat moj caly do fragmentu drewna sie zaweza
By utrzymac sie na nogach, chwytam line
Poklad tanczy pod stopami, jakby zywy
A kapitan wrzeszczy jak ze skory obdzierany
Lapie porecz i zataczam sie jak pijak
Lecz to przeciez pierwszy sztorm jaki ogladam
Patrza na mnie towarzysze jak na dziecko
Ktorym jestem, gdy po deskach ciezko stapam
Mowia oni, ze widzieli gorsze burze
Ze to tutaj to jest niemal sztil, nic, cisza
Lecz ja wiem ze oni tylko mnie tak strasza
Wszak nie moze byc gorszego nic juz chyba?
Stoje wreszcie, a kapitan znow cos do mnie
Ze mam chwytac sie roboty, tak jak wszyscy?
Czy on glupi, czy nie widzi, ze “Mgla” tonie?
Biore liny i je niose tam gdzie kaze…
Moze jutro uspokoi sie to troche?
Lecz kamraci odbieraja mi nadzieje
Mowia ze mieczakiem jestem, boc to przeciez
Wcale z portu nie wyszlismy jeszcze…
Leave a Reply